sobota, 14 lutego 2015

Wracam!

Powróciłam do świata żywych! Dwa poprzednie tygodnie spędziłam na nauce lub na zamartwianiu się tym, że nie zdam... Nieważne czy był to poranek czy środek nocy, każdą wolną chwilę starałam się wykorzystać choćby na małą powtórkę. Pod koniec sesji czułam się jak karykatura człowieka. Na szczęście mogę już powiedzieć, że cały trud włożony w zapamiętanie takiej ilości materiału opłacił się. Nie znam jeszcze wyników egzaminu z socjologii, ale jestem praktycznie pewna, że go zdałam. Natomiast z reszty przedmiotów jestem ogromnie (powtarzam: ogromnie!) zadowolona, dumna oraz prze szczęśliwa. Swoją pierwszą sesję w życiu zakończyłam z o wiele wyższą średnią niż kiedykolwiek mogłabym przypuszczać. Jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ w październiku postanowiłam, że będę walczyć o stypendium - na razie jestem na dobrej drodze, oby drugi semestr nie pokrzyżował mi moich planów :) 


Aktualnie mam kilkanaście dni wolnego, na uczelnię wracam 23. lutego. Moim jedynym planem na ten okres czasu był trzydniowy wyjazd do Wrocławia ze znajomymi. Niestety na tą chwilę jest on bardzo niepewny, dlatego podejrzewam, że wyląduję w Bieszczadach jedząc pyszne rzeczy i spędzając czas z moją ukochaną chrześnicą. Jak zapewne każdy wie, dzisiaj są Walentynki - przesłodzone, nastawione na konsumpcję amerykańskie święto. Osobiście mam do niego dość luźny stosunek. Obchodzę je, jednak obywa się bez fajerwerków i wszechobecnej tęczy (postanowiłam także, że za żadne skarby świata nie obejrzę Pięćdziesięciu twarzy Grey'a...). W moim związku nigdy nie zdarzyło się, abyśmy mogli spędzić to święto zakochanych razem. Rok temu niestety nie było mnie w Polsce, natomiast w tym roku plany pokrzyżowała nam praca. Jednak dla chcącego nic trudnego i urządziliśmy sobie mini-walentynki wczoraj. Opierały się one na przybieraniu na wadze. Najpierw obiad, potem chwila odpoczynku, następnie deser... Bezapelacyjnie mieliśmy dzień dziecka. 


Muszę jednak zaznaczyć, że moim zdaniem to święto nie powinno wpływać na związek, ponieważ kochać i starać się należy 365 dni w roku, a nie tylko raz. Zauważyłam, że wiele osób niestety wydając w Walentynki parę złotych na różę i pudełko czekoladek myśli, że to wystarczy na cały rok. To tak nie działa, dlatego mnie osobiście bardziej cieszy spontaniczność niż utarte schematy i milion razy bardziej wolę moje skromne świętowanie 13. lutego niż wielką pompę czternastego. 


Zamiast głowić się nad oryginalnymi prezentami-niespodziankami postanowiliśmy znaleźć coś razem. Tak też trafiliśmy w Internecie na poniższe bluzy. Nigdy nie byłam fanką ubrań z romantycznymi napisami, chyba jestem już na to kilka lat za stara. Natomiast gdy zobaczyłam ten nie do końca dosłowny projekt, wiedziałam, że to jest to czego szukaliśmy. Bluzy są bardzo dobrze zrobione, mają przyjemny materiał, napisy są wykonane na tyle porządnie, że nie trzeba obawiać się prania oraz prasowania.  Teraz, nosząc je, możemy poczuć się co najmniej jak Beyonce i Jay-z lub Kleopatra i Cezar :)


Jako że Walentynki mimo wszystko jeszcze trwają i zapewne większość z Was dopiero zaczyna świętowanie to życzę Wam wszystkiego najlepszego oraz dużo miłości na wszystkie dni roku, nie tylko na dzisiaj! Pogoda dzisiaj jest przepiękna, sama przebywając na zewnątrz czułam się bardziej jak w kwietniu - wykorzystajcie to :) A ja tymczasem oddalam się śledzić kolejne poczynania skoczków narciarskich (niestety tym razem tylko w telewizji). 


Przypominam o polubieniu mnie na Facebooku, zadawaniu pytań tutaj oraz o zaglądaniu na mój Instagram gdzie jestem najczęściej :)

1 komentarz: