wtorek, 17 lutego 2015

Wielka metamorfoza

Dzisiaj, korzystając z dnia wolnego postanowiłam wykonać wszystkie zaległe rzeczy. Podczas wystawiania na sprzedaż starych ubrań wpadłam na pomysł, aby poruszyć dzisiaj dość ciężki dla mnie temat jakim jest waga. Odkąd pamiętam miałam jej wahania. Jako niemowlę byłam bardzo grubym dzieckiem (dlatego też zaczęłam chodzić gdy miałam ponad 1.5 roku dopiero). Następnie moje kilogramy wyglądały jak wykres paraboli. Raz byłam szczupła, a zaraz potem przybywało mi tłuszczu tu i ówdzie. Jednak w okresie gimnazjum/liceum unormowało się to. Nie byłam nadzwyczajnie szczupła, lecz nie byłam także osobą otyłą. Pogodziłam się z tym, że nie dla mnie rozmiar 36 oraz płaski brzuch. Jadłam co chciałam, nie przejmując się dodatkowymi kilogramami. Tłumaczyłam to sobie tym, że dwóch kilo więcej po prostu nie widać. Zawsze miałam do wszystkiego słomiany zapał i dlatego też każda moja próba diety kończyła się niepowodzeniem. Tak też docieramy do punktu kulminacyjnego jakim była jesień 2013. Przeżywałam wtedy dość ciężki okres i wszystkie swoje smutki po prostu zajadałam. Jako że widziałam siebie codziennie w lustrze nie zauważyłam jak bardzo zmieniło się moje ciało. Wyglądałam wtedy tak jak na poniższym zdjęciu. Przy 175 centymetrach wzrostu ważyłam 67 kilogramów.


Jednak nie miałam siły, aby coś z tym zrobić. Wszystko zmieniło się w poprzednie ferie gdy wyjechałam i przez kilkanaście dni byłam zbyt pochłonięta zwiedzaniem, żeby myśleć o jedzeniu. Kilometry spacerów dziennie oraz zdecydowanie mniej kalorycznych potraw dały pierwsze efekty. Mimo, że waga ledwo drgnęła ja czułam się zdecydowanie lżej i lepiej. Wtedy nastąpił też punkt przełomowy - stwierdziłam, że może jednak mi się uda. Postanowiłam zacząć jeść zdrowiej oraz zacząć się ruszać. Jednak nie ćwiczyłam w jakiś imponujący sposób, po prostu tego nie lubię. Starałam się regularnie jedynie robić brzuszki i przysiady, jak najwięcej chodzić. Próbowałam także ograniczyć słodycze (teraz weszło mi to w nawyk, potrafię przejść obok nich obojętnie), jeść po prostu zdrowiej oraz co najważniejsze - nie podjadać. Tak też bez zbędnego wysiłku do wakacji moja waga pokazywała 64 kg, jednak ja wciąż czułam się źle. Wiedziałam, że mogę więcej. A wyglądałam oto tak.


Od października w ramach wuefu zaczęłam też regularnie chodzić na basen - nie jestem w stanie powiedzieć w jak dużej mierze przyczyniło się do mojego aktualnego wyglądu, wiem natomiast, że coś to na pewno dało. Tak naprawdę właśnie początek studiów okazał się przełomowy w moim dążeniu do samoakceptacji. Nowi ludzie, chęć dobrego startu na uczelni pochłonęła mnie tak bardzo, że zaczęłam jeść kompletne posiłki, a nie zapychałam się niepotrzebnymi rzeczami. Przekonałam się także do wody mineralnej oraz przestałam słodzić herbatę. Waga zaczęła spadać sama, z dnia na dzień. Zaczęłam być w końcu w 100% szczęśliwa. Gdy pokonałam granicę 60 kilogramów unosiłam się metr nad ziemią. 


Aktualnie ważę 57 kilogramów (przynajmniej tak było tydzień temu). Podobną liczbę widziałam wchodząc na wagę w pierwszej gimnazjum. Tylko wtedy miałam 11 centymetrów wzrostu mniej. Mogę powiedzieć, że tak, teraz jestem szczęśliwa. Wiem, że do wyglądu aniołków VS jeszcze trochę mi brakuje, ale nikt nie jest idealny. Teraz staram się wykrzesać z siebie wystarczająco dużo energii, aby zacząć ćwiczyć. Ostatnio brak wolnego czasu tłumaczyłam sobie nauką do sesji. Jednak sesja się skończyła, a mi brakuje argumentów. Czas chyba rzeczywiście zacząć coś robić. 


Tak jak wspominałam na początku napisanie tego wszystkiego, przyznanie się do tej walki jest dla mnie bardzo trudne. Jednak zrobiłam to z dwóch powodów. Po pierwsze, aby wreszcie wydusić z siebie to wszystko oraz aby pokazać innym, walczącym tak jak ja, że naprawdę się da. Wiem, że ten post nie zawiera złotego środka na zgubienie dodatkowych kilogramów, ani świetnej diety. Zawiera on jednak prawdziwą historię. Chcieć to móc i każdy kto znajdzie w sobie choć odrobinę silnej woli może zrobić wszystko. Jeśli masz podobny problem do mojego, a brak Ci wystarczającego impulsu do działania to pomyśl o kimś kto jest dla Ciebie najważniejszy. Ja tak zrobiłam, pomyślałam o tym, że o wiele przyjemniej jest mieć dziewczynę, która nie jest oblana tłuszczem. I podziałało.


Jednak chciałam tylko zaznaczyć, że jest minus zgubienia 10 kilogramów i zejścia z rozmiaru 40 (czasami 42 w krytycznych momentach) na 36, w porywach 38. Mianowicie cała szafa do wymiany :) W niektóre spodnie zmieściłabym się dwa razy, a klasyczne podkoszulki, które kiedyś były dopasowane teraz na mnie wiszą. Dlatego też wystawiłam dzisiaj na Vinted kolejną porcję ubrań, które po prostu są już na mnie za małe. Jeśli chcesz zobaczyć, zapraszam tutaj.

10 komentarzy:

  1. Jejku, gratuluję takiej przemiany, ale co najważniejsze - pokochania swojego ciała i samoakceptacji :)
    ✄ blog

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyglądasz świetnie. Figura jak modelka albo i lepiej :)
    Mój blog - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, gratuluję. Chyba trochę mnie zmotywowałaś, ja ważę 70 kg przy 160cm :(
    Mój Blog - klik!

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz fantastyczną figurę - jaką talię!! Gratuluje! Ja nigdy nie musiałam się starać o figurę - ona po prostu była od zawsze, ale pojawia się problem, bo ciągle chudnę - widzę to jak zakładam co roku spodnie narciarskie -kiedyś były dobre, a teraz trzeba ściskać pasek coraz bardziej i bardziej...
    pozdrawiam i zapraszam na:
    niuntis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow gratuluję Ci tej przemiany!
    Wyglądasz na prawdę wspaniale!
    Życzę dalszych sukcesów ;)

    martuskaaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję :) U mnie niestety próba rozpoczęcia zdrowego stylu życia przyniosła odwrotne skutki i teraz trzeba to wszystko naprawić ;(


    Dziękuję za twój miły komentarz i zapraszam na nowi wpis, jeśli tylko masz chwilkę:BLOG-KLIK♥

    OdpowiedzUsuń
  7. łał Gratulacje! masz cudowną figurę
    zaobserwowałam i zapraszam
    http://jtere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję !!!! :)))
    Widać zmienię ;)
    ZAPRASZAM: COOLCOOKKATE.BLOGSPOT.COM

    OdpowiedzUsuń
  9. Łał jaka zmiana, gratuluje :-) wygladasz ślicznie, no i ta figura.. Pozazdrościć :-)

    http://paulinabialecka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne zdjęcie w tej czerwonej bluzce :)

    OdpowiedzUsuń