poniedziałek, 2 marca 2015

Zmiany zmiany

Znowu nie było mnie ponad tydzień. Nie było to w 100% spowodowane brakiem czasu, przyznaję się bez bicia, natomiast codziennie twierdziłam, że za mało się w moim życiu dzieje, aby o tym pisać. Początek poprzedniego tygodnia spędziłam na uczelni oglądając filmy Andrzeja Fidyka, a następnie słuchałam od niego samego opowieści zza kulis. Mimo, że po piętnastu godzinach byłam już zmęczona oraz przytłoczona, to ani trochę nie żałuję, że wybrałam akurat ten przedmiot. Reżyser ten, jako osoba, bardzo mi zaimponował - przede wszystkim odwagą oraz kreatywnością. Nie każdy potrafiłby w tak ciekawy sposób oddać to co dzieje się w najodleglejszych zakątkach świata, o których większość z nas nie ma nawet pojęcia. Jednak zmęczenie zmęczeniem, lecz na selfie zawsze się znajdzie czas.  

Niczym przejdę do sedna sprawy, o której chciałam napisać, muszę polecić jedno miejsce. Jak wiadomo studia to już nie liceum i naprawdę bardzo rzadko się zdarza (przynajmniej mi), żebym w danym dniu miała jedne zajęcia po drugich. Szczególnie teraz, w semestrze letnim, potrafię zaczynać o godzinie ósmej, a kończyć dwanaście godzin później. Pomiędzy zajęciami następują, krótsze lub dłuższe, przerwy. To właśnie podczas jednej z nich postanowiliśmy przetestować restaurację Kamo na ulicy Czystej. Byłam tym bardzo podekscytowana, ponieważ wszystko co było mi dane próbować z azjatyckich smaków to sushi oraz typowy chińczyk zamawiany wieczorami do domu. Kamo zaskoczyło mnie bardzo, ale to bardzo pozytywnie. Oprócz smaku potraw, które zamówiliśmy, zwróciłam uwagę także na idealnych rozmiarów porcje (gdyby nie to, że wcześniej byliśmy na ciastku, z powodzeniem zmieściłabym jeszcze deser). Kolejnym plusem jest wystrój oraz muzyka, nowocześnie, lecz bez zbytniej przesady. Polecamy!


Teraz już z czystym sumieniem mogę przejść do tego, od czego pochodzi dzisiejszy tytuł. Ludzie, którzy mnie dobrze znają wiedzą, że uwielbiam wszelkiego rodzaju zmiany. Aktualnie ograniczam zmiany w moim wyglądzie, ponieważ zapuszczam usilnie włosy. Dlatego też zostało mi tylko przestawianie, zmienianie mebli i dopieszczanie każdego szczegółu. Sypialnia, którą widać na poniższych zdjęciach była zawsze pełna brązowym, prostych mebli z Ikei. Jednak pomimo mojego uwielbienia do ciemnych kolorów, a szczególnie czerni, zawsze najlepiej czułam się w jasnych pomieszczeniach. Postanowiłam więc coś zmienić. Jako że fundusze nie pozwalały mi na zakupowe szaleństwo postanowiłam wykorzystać inne meble, które już posiadałam. Dało to taki efekt jaki widać poniżej. Aby nie było zbyt sterylnie postanowiłam przełamać sterylną biel dodatkami oraz czarnym, metalowym wieszakiem, pełnym ubrań, które zdecydowanie jasne nie są. Do tego zrobiłam to co chciałam zrobić odkąd pamiętam - obkleiłam część ściany zdjęciami. Efekt? Dokładnie taki jaki chciałam uzyskać. Mimo że całe wnętrze nie ma z pewnością jakiś wyższych wartości artystycznych, nad którymi zachwycali by się architekci, czuję się w nim bardzo dobrze. Spełniło się w jakieś części moje marzenie, które miała chyba każda mała dziewczynka - choć przez chwilę mogę poczuć się księżniczką, mimo moich lat. 






4 komentarze:

  1. Świetny post naprawdę mi się podoba,świetnie piszesz.Lubię tu zaglądać Kiedy kolejna notka ? . Kochana mam to ciebie ogromną prośbę dla ciebie to chwila a dla mnie to naprawdę ważne możesz po klikaci w linki odwdzięczę się z góry dziękuję :)
    Pomożesz mi ? Poklikasz ? Byłabym wdzięczna. http://nicole-500.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki śliczny pokój *-* świetna notka

    http://nevergiveupp12.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń